Rano zjedlismy tradycyjnie sniadanie w hotelu i potem spakowalismy na powrot. Check out byl do 12, wiec na spokojnie zdazylismy, bez przeciagania. Powrotny pociag mielismy o 18:30, wiec bylo jeszcze troche czasu pomiedzy. Pojechalismy na dworzec glowny i tam zostawilismy nasze bagaze.
W pozostalym czasie podjechalismy tramwajem numer 9 do centrum handlowego i kupilismy troche pamiatek, skoczylismy na kawe etc. Przed odjazdem zjedlismy jeszcze ostatni posilek w Pradze. Wybor padl na lokal Ferdinand, ktory jest 5min piechota od dworca. Mozna tam dobrze i tanio zjesc.
Przed 18:00 bylismy na dworcu i na tablicy odjazdow nie bylo jeszcze informacji, z ktorego peronu bedzie odjezdzal nasz pociag. Troche smiesznie to wygladalo, bo wiele osob stalo przed tablica i obserwowalo aktualizowane informacje. Po dobrych 15 min w koncu wyswietlil sie numer peronu.
Bylo jeszcze troche niepotrzebnego zamieszania, bo nikt nie wiedzial na poczatku do ktorego wagonu ma wsiadac. Okazalo sie, ze pociag bedzie rozdzielony w Dreznie i przednia czesc pojedzie do Berlina, zas tylnia czesc do Zurychu. Niestety to nie koniec akcji, bo do Belrina jechal tylko jeden wagon, a bylo wiecej podroznych niz miejsc. Osoby ktore robily rezerwacje online nie dostaly miejscowek i pousiadaly gdzie byly wolne miejsca, na ktore pozniej przyszedl ktos z rezerwacja. Troche komiczan sytuacja, bo byl tlok i kilkanascie osob musialo stac poczatkowo. Co sprytyniejsi zorientowali sie, ze wagon obok jest calkowicie pusty i mozna nim minimum dojechac do Drezna. Tam zawsze czesc osob wysiada. Niby wszystko bylo ok, ale czeski konduktor wyprosil na poczatku ludzi z tego wagonu, bo wg niego ich bilet byl tylko na ten przepelniony wagon. Po dlugich dyskusjachm ktore o malo nie skonczyly sie rekoczynami konduktor dal sobie spokoj i pozwolil siedziec w drugim wagonie.
O 23:46 bylismy w Berlinie.